27.04.2005 :: 16:20
"Nowa ciućma wniesie do ciućm coś nowego"

Więc wniosę!Radujmy się

Kocham życie...po raz pierwszy w historii blogów uzywam tego zwrotu bez sarkazmu...Bo życie naprawdę jest piękne!
Jednego dnia daje ci totalnego kopa,ze myślisz,że się nie pozbierasz,a drugiego...konwalie!
Kocham konwalie...ach,jak one pachną!Przez króciutki okres są wszędzie,w kazdym domu,ogródku,sklepie...na rynku sprzedaje się tylko konwalie...to chyba najpiękniejszy okres roku,więc, gdy z dawna przeze mnie wyczekiwany nadszedł,dołowanie się nie ma sensu...Zamiast biletu kupiłam wiązkę i do domu poszłam pieszo,wdychając cudowną woń.Teraz stoją na biurku i cały pokój nimi pachnie...cudowne!

Taaaaaaa...zapomniałabym,skąd taki nagłówek.No więc zostałam oficjalnie ogłoszona ciućmą.I co?Jestem happy!W zasadzie nie z tego powodu,ale po prostu to nie zdoła zniszczyć mojego humorku.Bo kocham życie :!

P.S..prymitywny 1.będący na niskim poziomie rozwoju umysłowego,kultury,obycia itp. 2.świadczący o zacofaniu,o niskim poziomie cywilizacyjnym
Jak widzisz,cleo, ja nie jestem prymitywna,tylko złośliwa Prymitywna jest także inicjatorka zabaw w stylu "powieśmy jej majtki na lampie,to będzie niezła jazda".A powtórka z ortografii ci się przyda-rozumiem literówki,ale "powud" lub "sytułacja"?!.

P.S.2 A co do Ignacego-czyżbyś była zazdrosna ?

P.S.3...ach...jak one pachną!
Komentuj(16)


26.04.2005 :: 20:33
Sialalalala!!!Sialala-khe-kheeeeeee!

No tak...fajnie jest.Przecież od tego się nie umiera...mogło być dużo gorzej,mogłam wpaść pod tira przewożącego radioaktywne odpady,trafić do szpitala jako szczęśliwa posiadaczka trzech głów,a następnie otrzymać nowinę,że wielki meteoryt rąbnął w Japonię i zabił wszystkich mangaków, albo że oszalały sprzedawca ryb zabił Pratchetta rąbiąc go po głowie nieświeżym halibutem...
Wiem oczywiście,że paru osobom sytuacja ta nie przeszkadzałaby specjalnie.
Ale nie mam się czym przejmować,w końcu nadal żyję...

Nadal,do ciężkiej cholery,żyję!
Komentuj(1)


26.04.2005 :: 17:37
Wyrzucam to z pamięci.Koniec,nie będę się przejmować,bo mi to i tak nie pomoże.

... to nie ty powinnas nam prawic wyklady na temet przyjazni bo nie wiesz o nije nic, moze tyle co z tych twoich ksiazek cos sie ich naczytala, ale w zyciu wypada to zupelnie inaczej!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! ...


Więc wracam do książek.I myślę,że życie w nich będzie dla mnie dużo bardziej pociągające.
Komentuj(8)


22.04.2005 :: 20:07
Oh! My Goddess

Hehee...przyszedł Radek do mamy,żeby jej wygłosić maturę(część ustną na jakiśtam temat...on dostał gotyk bodajże)i przyniósł mi...taa-daaam!Cztery pierwsze tomy "Oh!My Goddess"...To jest niesamowite,genialne,ślicne,odjechane...ekhem...boskie Belldandy jest po prostu super...taka totalna słodka idiotka,tyle,że z boską mocą i dziwnym CZYMŚ na czole...szukałam na necie jakiegoś rysunku,a więc oto i on



Komentuj(1)


17.04.2005 :: 18:35
Obejrzałam wczoraj "Pianistę"...
Patrzyłam na ekran i nie rozumiałam...po prostu nie rozumiałam...wiem,co to był holocaust,wiem,co to była eksterminacja,ale... oni mordowali,bo im się nudziło!Bo to akurat było zabawne,bo był Sylwester,bo ktoś się odezwał...
Nie rozumiem...co się stało,że Niemcy,naród inteligencji,artystów, stał się zwierzętami?!Czy jeden zasrany kretyn z wąsikiem mógł doprowadzić do upadku wszystkich ideałów i jakiejkolwiek moralności milionów istot?
Zastanawiam sie,czy Polacy zachowaliby sie tak samo,gdyby to u nas zjawil sie Hitler...czy tez pociagnal by za soba rzesze ludzi,ktorzy zatraciliby wszystkie ludzkie cechy i zamienili sie w sadystyczne bestie?
I zastanawiam sie,czy potrafilabym zabic czlowieka...jednym nieznacnym ruchem zgasic zycie istoty,ktora myslala,czula i przezywala to co ja...urwac napoczeta historie i zyc ze swiadomoscia,ze to to przeze mnie juz nigdy nie potoczy sie dalej?Patrzec,jak ktos odchodzi, oddalasie z kazda chwila od swiata,a w koncu staje twarza w twarz ze smiercia...
Nie wiem.
I zupelnie nie rozumiem...
nie rozumiem...
nie rozumiem...


Po jakiejs masakrze wiadomosci podaja chlodno"W miescie tuwstawdowolnąnazwą zginelo tyle a tyle ludzi w taki, a taki sposob..."Suche liczby.
Ale czy ktokolwiek umialby wyrazic slowami przerazenie czlowieka osuwajacego sie w ciemnosc,oddajacego ostatnie tchnienie,jego nagla tesknote do zycia,bliskich i swiadomosc,ze opuszcza sie ich na zawsze?Czy ktos umialby zamknac w paru gloskach rozpacz i cierpienie rodzin,przyjaciol,nawet przypadkowych swiadkow...
Liczby sa bezpieczniejsze.Zostanmy przy suchych liczbach...
Komentuj(3)


17.04.2005 :: 15:06
2005-04-16 13:46

Postanowiłam zaniedbywać swojego bloga.Zamiast notki dam tutaj totalnie odjechany i nudziarski dla laików zapis czata z Terrym Pratchettem w czerwcu 2004,gdy był w Polsce...czemu ja nie miałam wtedy neta?!





Moderator: Witamy. Dzisiaj naszym gościem jest twórca Świata Dysku, Terry Pratchett. Zapraszamy wszystkich do rozmowy.

T_Pratchett: Witam wszystkich dziwacznych fanów internetowych.
Tak, to naprawdę ja.


~Ejka: Czy kiedykolwiek powstanie ekranizacja Świata Dysku?

T_Pratchett: Przypuszczam, że kiedyś powstanie przynajmniej jedna. Nie sądzę, żeby stało się to prędko. Większość propozycji jakie otrzymałem pochodzi od ludzi, którzy mają pomysły, ale nie mają pieniędzy. Albo mają pieniądze, ale nie mają pomysłów.
Nie zależy mi aż tak bardzo na filmie o Świecie Dysku.


~Ejka: Jeśli powstanie, którą książkę chciałby pan ujrzeć na ekranie?

T_Pratchett: "Mort". Napisałem już scenariusz wg tej książki, przerabiany kilka razy w ciągu ostatnich 10-ciu lat.


~Magowa: Czy pisanie polega u pana na tym, że "pisze pan codziennie od 9:00 do 11:00", czy sięga pan za pióro wtedy, gdy tylko przyjdzie ochota i natchnienie?

T_Pratchett: Najlepsza pora do pisania to te 24 godziny od północy do północy. Zwykle pracę twórczą wykonuję rano, a redakcję po południu.


~Eskarina_K: Skąd się wziął pomysł, żeby stworzyć Świat Dysku??

T_Pratchett: We wczesnych latach 80-tych nastąpił duży boom na fantasy. Powodem tego był sukces Władcy Pierścieni i to było widać. Dysk był antidotum na całą tę schematyczną fantasy, jaka się pojawiała, jednakże po kilku książkach zaczął żyć własnym życiem. Nigdy właściwie nie istniał plan dla Świata Dysku. Powstawała jedna powieść na raz.
~Carrot_Ironfoundersson: Czy myślałeś kiedyś o spotkaniu w jednej książce bohaterów różnych podcykli, na przykład Carrota z babcią Weatherwax, a Vimesa ze Śmiercią i Rincewindem?

T_Pratchett: Tak, ale to by nie działało dobrze. Doprowadziło by to do czegoś w rodzaju komiksowej Justice League of America. Żeby fabuła dobrze działała trzeba mieć równowagę wśród postaci. Jest całkiem możliwe, że np. babcia Weatherwax i Vimes znaleźliby się w tym samym pokoju, ale raczej nie mogliby wspólnie zajmować pierwszego miejsca w książce.
W "The Truth" , nie wydanej jeszcze w Polsce, komendant Vimes odgrywa ważną rolę w książce, w którejś ktoś inny jest bohaterem. Jest bohaterem drugoplanowym. Musi tak być. Gdyby nie, to nikt inny nie przeżyłby przygody.


~QbaJak: Czy nie uważa pan, że „Zadziwiający Maurycy” - książka szumnie reklamowana jako dla dzieci - jest jedną z pana najpoważniejszych książek.

T_Pratchett: Dobre pytanie. Oczywiście, że jest poważna. W końcu jest dla dzieci.
"Zadziwiający Maurycy" to pierwsza z cyklu książek o Dysku przeznaczonych konkretnie dla starszych dzieci. Co ciekawe, jest to pierwsza z książek o Dysku, która otrzymała poważną nagrodę.
Pisanie dla dzieci jest trudniejsze niż dla dorosłych, ale daje lepszą zabawę. Jest poważna, bo z dziećmi należy rozmawiać poważnie.


~Ejka: Czy pana bohaterowie nieraz pana zaskakują? Robią rzeczy, których nie tak dawno nie spodziewał się pan, że mogą zrobić w przyszłości? Czy też czuje pan nad swymi postaciami pełną kontrolę?

T_Pratchett: Jest takie naukowe określenie "emergent behaviour". To znaczy, że proste systemy z prostymi regułami potrafią prowadzić do skomplikowanych zachowań i rezultatów. Na Dysku zdarza się to przez cały czas.
Za długo by trwało mówienie o szczegółach. Jednakże prawdziwe jest stwierdzenie, że postacie robią zwykle to, co chcę żeby robiły, ale robią to na swój sposób.
W książce, którą właśnie skończyłem postacie odmówiły tego, czego od nich oczekiwałem. Siedziały sobie na stronie i myślały "to nie jest dobry pomysł". Ale same z siebie wpadły na lepszy. Wiem, że brzmi to śmiesznie, ale tak właśnie się stało.
~Vimes: Czy będzie więcej książek z "Zadziwiającym Maurycym"?

T_Pratchett: W każdej baśni występuje jakiś kot. Łatwo byłoby wprowadzić znowu Maurycego, ale musi być lepszy powód niż "fajnie by było". Zapewne nastąpi to kiedyś, ale książki o Wee Free Men muszą powstać najpierw.


~Ejka: Został pan uhonorowany orderem Imperium Brytyjskiego. Formalnie przysługuje panu tytuł "sir", co poniekąd czyni z pana arystokratę. A jednak postacie typu Lord Rust or Shelachii nie zdobyły pana sympatii. Czy może jest to tylko opinia Vimesa?

T_Pratchett: Czy nie wydaje się wam ciekawe, że komendant Vimes jest arystokratą, który nie chce nim być?
Poza tym, Order Imperium to medal i jeszcze długa droga go dzieli od szlachectwa. Prawdę mówiąc nie mamy już imperium, ale jeśli zdobędziemy nowe, będę miał prawo trochę porozstawiać ludzi po kątach.


~Amdizu: Czy zdarzyło się kiedyś panu, że był pan zaskoczony tym jak bardzo niektórzy czytelnicy mają obsesję na tle pana książek?

T_Pratchett: Coś takiego zawsze zaskakuje wydawców i dziennikarzy. Oni spodziewają się, że moi fani to "banda wariatów".
Jeden z dziennikarzy, który towarzyszył mi w trasie w Anglii powiedział ze zdumieniem "mili są". Wytłumaczyłem mu, że dopiero po północy odpadają im czubki głów i wysuwają się macki.
Jednak z przyjemnością stwierdzam, że moi fani są praktycznie normalnymi ludźmi, którzy akurat lubią Świat Dysku. Potrafię zrozumieć dlaczego. Przynajmniej tak mi się wydaje. Na pewno mnie nie przerażają.
Zaniepokoił się mój wydawca, kiedy jeden z fanów przysłał mi nóż. To był Mistrz Finlandii w rzutach nożem. Sam robi dla siebie noże i pomyślał, że mi się spodoba taki. Później przysłał mi jeszcze topór do rzutów, który jak wszyscy wiedzą, w Skandynawii używany jest do ścinania włosów dziewczętom.


Moderator: Niech pan przyrzeknie, że Śmierć jest naprawdę i jest taki jak u pana. :)

T_Pratchett: Jeszcze nie.


~Arashi: Czy powstanie kiedyś kompendium wiedzy o Świecie Dysku?

T_Pratchett: Tak. Były trzy wydania Kompendium Świata Dysku w Wielkiej Brytanii. Myślę, że prędzej czy później pojawią się w Polsce, tak jak w innych krajach.


~Ejka: Czy uważa pan, że ludzie w naszym świecie tak jak u pana kierują się "narrative causality", tzn. czy wszystko dzieje się tak, żeby całość układała się w jakąś historię?

T_Pratchett: Dlaczego nie? Kierujemy się. Ludzie idą na wojnę wiedząc, że są tymi dobrymi, a druga strona to ci źli. Nikt nie rusza na wojnę myśląc "jesteśmy złymi facetami, ale za to będziemy mieli niezłą zabawę".
Tworzymy opowieści dla samych siebie. Nawet poprawiamy historię, żeby pasowała do tego, jak chcemy widzieć fakty. Jedyna różnica polega na tym, że na Dysku ludzie zdają sobie z tego sprawę.
Niedawno widziałem w TV wywiad z kobietą z Texasu, która mówiła o skandalu z torturowaniem jeńców w Iraku. Powiedziała: „Próbują nam wmówić, że nie jesteśmy tymi dobrymi". Wyraźnie była przekonana, że USA to ci "dobrzy" niezależnie od tego, co zrobią. To, że są dobrymi wynika z prawa narracji.


~incognito: Jak podobały się panu gry komputerowe osadzone w Świecie Dysku?

T_Pratchett: Podobały mi się wszystkie trzy. Nie dorównują dzisiejszej technice, ale są już rozmowy na temat kolejnej gry. Dla tych, których to interesuje, polecam grę "Thief 2" jako taką, która ma wyraźnie Dyskowy klimat. Gram w nią przez cały czas. W tej chwili chyba trudno ją zdobyć.
~Coen_1: Czy imię golema Shmata i nazwa krainy Sto Lat są zaczerpnięte z języka polskiego?

T_Pratchett: Nazwałem miasto Sto Lat bo trafiłem kiedyś na tę frazę i uznałem, że to dobra nazwa dla miasta. W tamtych czasach nawet nie śniło mi się, że to będzie czytane w Polsce.
Golemy mają imiona, które pochodzą z jiddish, albo tak brzmią, jakby pochodziły, dlatego że golemy biorą się z żydowskiej mitologii. Tak, jak imiona wampirów są lekko wschodnioeuropejskie.


~eKrecik: W Polsce Śmierć ma rodzaj żeński, tłumacze zmienili go na rodzaj męski. Czy uważa pan, że było to potrzebne?

T_Pratchett: Tak!!! Są też inne kultury, gdzie Śmierć jest kobietą i bardzo się denerwuję, jeśli ktokolwiek próbuje zmienić go w kobietę. Wtedy powieść nie działa tak, jak należy. Jesteśmy globalną kulturą, wiemy że ludzie w innych miejscach robią inne rzeczy.
Teraz Śmierć ma wnuczkę, ona przejęła niektóre jego cechy charakteru. Więc wszyscy powinni być zadowoleni.


~Novinha: Słyszałam, że nie lubi pan podróżować, a jednak przyjechał pan do swoich fanów w Polsce. To bardzo miłe.


~Magowa: Kiedy przyjeżdża pan do jakiegoś kraju promować książkę, to czy siedzi pan cały czas zamknięty z różnymi dziennikarzami, czy pospaceruje pan trochę po mieście i rozejrzy się po ludziach?

T_Pratchett: Do Warszawy mogę się dostać szybciej niż do Edynburga. Ale fakt, że podróże bywają męczące.
Większość swoich wyjazdów spędzam w księgarniach. I rzeczywiście spotykam bardzo wielu ludzi.


~Mori: Czy miał pan kiedyś ochotę skończyć pisać o Świecie Dysku i zająć się czymś innym? (Uprawianiem ogródka na przykład :D )

T_Pratchett: Tak, mniej więcej raz dziennie. Coś, co jest dobre i niedobre w pisarstwie to to, że człowiek nigdy nie przestaje. Ciągnie się to i ciągnie aż do śmierci.
Kiedy umrę to mam nadzieję, ze podczas składania autografów.


Moderator: Dziękujemy za udział w czacie.

T_Pratchett: Bardzo Wam wszystkim dziękuję. Muszę iść zajmować się innymi sprawami. Nie wątpię, że niektórych z was spotkam jeszcze osobiście. Do widzenia i Sto Lat.

Moderował: Tomasz Bucholc Tłumaczył: Piotr Cholewa





2005-04-08 19:18

...nie mówimy Ci "Zegnaj"...mowimy "Do zobaczenia"...



2005-04-05 16:55



Pan kiedyś stanal na brzegu,szukal ludzi gotowych pojsc za Nim,by lowic sertca slow Bozych prawda...

...o,Panie,to Ty na mnie spojrzałeś,Twoje usta dziś wyrzekły me imię,swoją barkę pozostawiam na brzegu,razem z Tobą nowy zacznę dziś łów...

***

Dziwne...w sobote pod kuria,gdy wiadomosc gruchnela,ryczalam potwornie-przeciez to byl ktos,kto nie mogl umrzec...mial zyc zawsze...ale jednak chyba powinnismy sie radowac,choc to tak trudne...wiem,ze On jest juz w domu,cieszy sie Swiatloscia,wiec chyba egoizmem jest smutek...

***

juz sie nie boje...byla kompetencja,nie wiem,jak napisalam,chyba nie najgorzej.Zawalilam dwa zadania zamkniete(romb ma cztery przekatne.Bez komentarza,prosze).Otwarte...kto ich wie,co maja w kluczu?!

Jutro religia.Jestem bardzo ciekawa,czy burok wspomni cokolwiek o Papiezu. Nie wydaje mi sie osoba szczegolnie wierzaca,zostal ksiedzem chyba wylacznie po to,by doprowadzac ludziuffffffffffffff do szalu




2005-04-04 12:27

...Ku niebu,on ku niebu, ku niebu ulata!
I od stóp jego wionęła
Biała jak śnieg szata -
Spadła, - szeroko - cały świat się w nią obwinął.
Mój kochanek na niebie, sprzed oczu nie zginął.
Jako trzy słońca błyszczą jego trzy źrenice,
I ludom pokazuje przebitą prawicę.

Ktoż ten mąż? - To namiestnik na ziemskim padole.
Znałem go, - był dzieckiem - znałem,
Jak urósł duszą i ciałem!
On ślepy, lecz go wiedzie anioł pacholę.
Mąż straszny - ma trzy oblicza,
On ma trzy czoła.
Jak baldakim rozpięta księga tajemnicza
Nad jego głową, osłania lice.
Podnożem jego są trzy stolice.
Trzy końce świata drzą, gdy on woła;
I słyszę z nieba głosy jak gromy:
To namiestnik wolności na ziemi widomy!
On to na sławie zbuduje ogromy
Swego kościoła!
Nad ludy i nad króle podniesiony;
Na trzech stoi koronach, a sam bez korony;
A życie jego - trud trudów,
A tytuł jego - lud ludów;
Z matki obcej, krew jego dawne bohatery,
A imię jego czterdzieści i cztery.
Sława! sława! sława!

A. Mickiewicz, Dziady czescIII,scena V "Widzenie ksiedza Piotra"



***



...amen...









2005-03-31 15:48

Ostatnio bylam swiadkiem budujacej sceny: podczas jednej z klotni w naszej kofffanej klasie Oskar miedzy wyzwiskami umiescil takze"Wy konfidenty jedne!" .Wytrzeszczylam oczy, a gdy wrocilam do domu, z miejsca chwycilam za slownik...nie,forma "konfidenty" absolutnie nie istnieje.Interesujacy jest dla mnie takze fakt,iz Gremlin zamierzal kogos obrazic.Hmmmmmmmmm...jak to ladnie stwierdzila dzis megg-glupoty nie sieja,sama rosnie
W najblizszy wtorek mamy kompetencje.Cala nasza paczka robi sysko,by tylko o tym nie myslec...jutro idziemy do kina na "The ringII"-Boje sie na sama mysl o tym,ze mam wracac potem po ciemku do domu,ba!,boje sie przejsc przez cala mroczna sale do wyjscia...Jak tak dalej pojdzie,w niedziele popelnimy sepuku,zeby zobaczyc,czy to dobra zabawa.Zbiorowo,oczywiscie
Zauwazylam,ze zarowno moje notki,jak i caly swiat,robia sie coraz bardziej makabryczne-patrzcie,czy w normalnym multiversum ktokolwiek wymyslalby takie emotikonki?!A na tej stronie sa lepsiejsze jeszcze-np.to samo,tyle,ze pila mecheniczna.
Net jest pelen okrucienstwa...ale i tak super!




2005-03-29 20:08

Co robilam dzisiaj?Mhmmm...bylam w lunaparku(do Krakowa przyjezdza pare razy do roku)z moimi qmpelami-megg(ma najlepsiejsza przyjaciolka:D )i a$ka...bylo nieeeeeeeeeeeeeesamowicie! Nigdy w zyciu sie tak potworrnie nie balam,jak na Skytrip-ie...jak to cos wyglada?Hmmmm...jak wiatrak-kreca sie trzy smigla z siedzeniami...tyle,ze krecacymi sie jeszcze wokol wlasnej osi...a "koziol" wiatraka kreci sie w jeszcze inna strone. Raaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaatuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuunkuuuuuuuuuuu!!!Nawet nie przyszlo mi do glowy podziwiac widoki-te koszmarne chwile spedzilam w przekonanaiu,ze moja uprzaz jest niedopieta i lada moment beda mnie zbierac z podestu szesc metrow nizej :/Podobno moje wrzaski w stylu "O marchewka mac,ja chce zyyyyyyyyyc!"slychac bylo na drugim koncu ronda.Potem,gdy wszystko przyspieszylo, stracilam jakakolwiek inwencje tworcza i darlam sie tylko"Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!".Az mi sie lezka w oku kreci...klasyka

Komentuj(0)


17.04.2005 :: 15:04
Jajleluja! 2005-03-27 15:43

Sorki,ze tak dlugo nie pisalam notek,ale na prawde nie mialam czasu.A poza tym balam sie wlaczac kompa,bo ostatnio pojawil mi siem taki napis"Skaner dostepowy Avast![moj antywirus]zostal zablokowany."Myslalam,ze zlapalam wira,ale dzis nic takiego sie nie zjawilo.

Czwartek i piatek spedzilam wybitnie rozrywkowo,oddajac sie takim porywajacym rozrywkom jak mycie okien,mycie porcelany,mycie podlog,mycie ksiazek i mycie praktycznie syskiego=O/ .

Dzien wczorajszy tesh nie zaliczal sie do chwil relaksu i lenistwa...pani od polaka uznala,ze 23 zadania na piatek beda swietnym sposobem na powtorzenie wiadomosci do kompetencji...tylko,ze te zadania to nie byly jakies takie krotkie cwiczonka ortograficzne,ale np.opowiadania z uzyciem dialogu,listy oficjalne i nieoficjalne...zajelo mi to ponad 7 godzin.Miedzy czwarta godzina pracy a piata mama z niewiadomych przyczyn wygnala mnie na polqo,bo podobno to dobrze dziala na mozg.Och,gdyby wiedziala co robilam tam z dziewczynami,stracilaby te pewnosc...znalazlysmy na placu duza deske(ktos urwal z lawki, zapewne) i ulozylysmy ja rowno miedzy hustawkami,tak,aby opierala sie o ich siedzenia.Gdy rozhustalysmy je,deska hustala sie miedzy nimi jak lawka.Potem na niej po kolei siadalysmy,a gdy osiagala odpowiednia wysokosc, skakalysmy "na ocene".Za skok,przy ktorym wyladawalam dokladnie na tylku,otrzymalam 5,a za drugi-6.W klasyfikacji ogolnej nikt nie mogl sie ze mna mierzyc=O)

Dzis poszlismy do kosciolka na 9, potem sniadanko...oj,chyba przesadzilam z szyeczka...przelatuje mi takze przez glowe mysl,ze kielbasa z pascha (a'propos-nikt w naszej klasie nie wie,co to jest pascha!)to nie najlepsiejsze polaczenie=O/

Zycze syskim NORMALNEJ Wielkanocy,bez badziewnych kurczaczkow i krolikow z czekolady.Wielkanocy,nie okazji do niepojscia do szkoly i zjedzenia ciasta.,Wielkanocy,a nie dnia ogladania non stop telewizji...


Komentuj(0)


17.04.2005 :: 15:03

2005-03-12 19:56

Nie będę dużo pisać,bo coś mi się dziwnego z klawiaturą dzieje...zapraszam tylko wszystkich blogowiczów do rozwiązania funtestu o mnie(mam go w linkach:"Na ile mnie znasz?Sprawdź!").Pytania nie dotyczą faktów z mojego życia,których bym nie opisywała na blogu,więc sprawdzić się mogą nie tylko ci,którzy mnie znają osobiście...właściwie pytania dotyczą tylko mojego charakteru i nie oczekuję,by ktoś znał mojego blogusia na pamięć...zapraszam!



Zmiany 2005-03-11 13:17

Pozbyłam się hasła.Uznałam,że skoro tak mi zależy na komentach,to muszę po prostu zaryzykować namierzenie przez matkę Damiana.Zmieniłam tesh szablonik(patrzcie-wchodzą mi kofffane polskie litery!)...śliczny,nie?Tyle razy byłam na Layouts.ownerze i nigdy nie zajrzałam na ten...A ten rysunek na górze...stawiam moje adidasy,że to Clamp!

Nie mam pojęcia,czemu,ale jestem dziś po prostu przepełniona optymizmem.Zapewne spory udział w wywoływaniu uśmiechu na mej facjacie miała Szyba,która (przez trelefon,ma się rozumieć)wyżalała mi się,że od miesiąca czyta "Hobbita"(lektura szkolna) i nie może przez niego przebrnąć,bo"...oni tak tylko siedzą,jedzą i gadają o jakimś smoku.Nic więcej się nie dzieje".Oznacza to,że dotarła mniej więcej na piętnastą stronę...jeszcze bardziej rozśmieszył mnie tekst,że"Jest fanką fantasy,ale jakoś Tolkiena i książek w tym stylu nie lubi".Śmiać się,czy płakać?

Szukając stron o fantastyce znalazłam wspaniałą wiadomość:kręcą pierwszą część "Opowieści z Narnii"!Reżyserię wziął na siebie facet od Shreka, a muzykę robi...ta-daaaaaaa!-Amy Lee z mojego ukochanego Evanescence...ludzie,jak ja koffam Narnię!Pierwsze zdanie,jakie w życiu przeczytałam, brzmiało"Zaklinam was,uwolnijcie mnie!Na wszystko,czego się lękacie,na wszystko,co kochacie,na jasne niebo Nadziemia,na Wielkiego L:wa,na samego Aslana,rozkazuję wam...".Mama,która wtedy prasowała, przypaliła bluzkę,jako że mimo starań rodziny,kupowania mi książek w stylu"Kłopotów króliczka Królinka"(to było straszne),za nic nie chciałam nauczyć się czytać.Cudu dokonało "Srebrne Krzesło"Lewisa.




2005-03-10 20:39

Piszem krociotko:w koncu napisalam kolejny rozdzialik o Lirael.Jest bardzo dluuuuuuuuuuuuuuuuugi(jak na moje mozliwosci).Od dzis bloga o Lirael nazywac bede "Ksiega Snów".UWAGA!Dodalam tez tam nowa muzyczke,aczkolwiek nie dziala,gdy sie strone zminimalizuje...wcielo mi takze odtwarzacz




2005-03-09 16:09


Mam dola



Cholernego, zmutowanego, wielgachnego dola.Szlag!


Jestem przeziebiona, snuje sie po mieszkaniu niby cien z czerwonym nosem.Ponad tydzien temu byl final olimpiady.Nie pisalam,lezalam w lozku z garaczka. Tata,wierzacy w prehistoryczne metody leczenia,zmusza mnie codziennie do wypijania imbiru(znaczy wody z gotowania imbiru,sam imbir toby mi rozpuscil zeby)z miodem,cytryna i czosnkiem.Bleeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee!!!

Dzisiaj moj stan ducha osiagnal takie dno, jakiego jeszcze swiat nie widzial.W ciagu niecalej godziny zuzylam wszystkie chusteczki, a strony ksiazki sie nieomalze rozplynely...popelniajac zyciowy,ze tak powiem,blad,postanowilam ostatnio przeczytac po raz wtory "Wladce Pierscieni".Nie pamietalam,ze Tolkien stworzyl takie arcydzielo,historie schylku Trzeciej Ery zglebialam z zapartym tchem, wczoraj sie poryczalam nad losem Golluma...ale, kurde,czemu elfowie wraz z Frodem i Gandalfem odeszli ze Srodziemia?!Wiem, gdy zniszczono Pierscien Jedyny,Narya, Vilya i Nenya stracily swoja moc,a Lórien i Rivendell porwaly strumienie czasu...wiem,ze Gandalf spelnil swoja misje i jako Olorin, jeden z Maiow,odszedl do reszty aniolow(badania wskazuja na to,ze cala Biala Rada to aniolowie w smiertelnych cialach,zeslani do walki z Sauronem)...ale,do ciezkiej cholery,CZEMU?!Czemu Srodzieme nigdy nie bedzie juz takie jak kiedys,jak hobbici poradza sobie bez elfow...moze nie wiedzieli,ale przeciez byli im potrzebni...

zapewne na Ziemi nie ma istoty,ktora mnie zrozumie.Ja sama nie wiem,o co mi chodzi,bo przeciez to tylko glupia ksiazka...ale czuje,jakby wraz z Elfami Wysokiego Rodu z mojego zycia odplywalo cale piekno...



Przed chwila wyszla ode mnie megg.Probowala wykasowac cala te notke(na szczescie zapisalam ja w notatniku),napisala mi za to na blogu"jestem glupia".Nie bede tego kasowac, da to swiadectwo poziomu umyslowego niektorych z rzekomo rozumnych istot.Zostawila mi sterte zeszytow do przepisania i batonika,jakiego dziewczyny dostawaly na Dzien Kobiet."Nie martw sie-powiedziala-to nadgryzione,to moj pies".Tym mniej wiecej optymistycznym akcentem koncze notke.










Cholera!Skasowalam sobie note!A byla taka dluga...

No, w kazdym razie bylam dzis u megg i byla taka jazda, ze...

Na poczatku robilysmy sobie spokojniutko palme na prezentacje naszej szkolki w urzedzie miasta. Potem zaczelysmy dzwonic po znajomych i nieznajomych z tekstami w stylu"Zdzichu, koniec z nami...zapmnij o tych chwilach szczescia, zapomnij o mnie...nigdy ci nie wybacze".Cudo!

Potem tradycyjnie wlaczylysmy muze na fulla i zaczelysmy hasac po lozkach w rytm Groove Coverage. Ja tradycyjnie hasalam po nowym lozku anki, siory megg. W pewnym momencie wybilam sie nieco za mocno i wyladawalam jak tarzan, jak to pozniej okreslila a$ka.W kazdym razie pod soba uslyzszalam glosne chrupniecie...uuuuuuuuuuups!

Jedna deska wypadla, druga zlamana...Probowalysmy podniesc materac i wsadzic deski z powrotem, ale okazalo sie, ze to badziewie wazy jakas tone...jedyne, co osiagnelysmy, to to, ze z jednej strony materacyk spadl z obramowania :/

dostalysmy totalnego speeda, jako ze anka miala wrocic za jakies pietnascie minut.Ryzykujac totalna masakre twarzy wsunelysmy sie pod lozko i probowalysmy to podniesc od dolu, ale na darmo.

Bylam bliska ataku histerii i to zapewne sprawilo, ze wlazlam pod lozko z powrotem i samodzielnie wypchnelam pier...niczony materac na swoje miejsce.Inna sprawa, ze akcje trzeba bylo jeszcze powtarzac ze trzy razy, zeby wepchnac deski...trzeba bylo w nie porzadnie rabnac piacha...zlamana podparlysmy maskotka megg w ksztalcie swini.

Postanowilysmy sie nie przyznawac w nadzie, ze kiedys anka zmeczona lutnie sie na lozko i dechy dopiero wtedy zachrzeszcza, a wszystko pojdzie na nia. Dla nas wystarczajaca pokuta byl strach przed pajakami spod lozka, bol rak i drzazgi z desek we wlosach...ekhhhhhhhhhhhhhhhhhhh...



Ludzie, JAK JA TO ROBIE?! Gdziekolwiek sie zjawie, cos psuje...nie ma imprezy, na ktorej bym czegos nie stlukla, kazdego kompa potrafie zalatwic, na urodzinach aski w pierwszej klasie przewrocilam choinke, a kiedys u megg siadlam na biurku i sie pode mna zawalilo...nie rozumiem, przeciez mam tylko 2kg nadwagi...





NIENAWIDZE, NIENAWIDZE,NIENAWIDZE 2005-02-22 19:52

go! Ksiedza mam na mysli...

Na religii dal nam zadnie do rozwiazania i kazal wpisac odpowiedz kolorowym dlugopisem. Jako, ze nie mam korektora, rozwiazalam to olowkiem, zeby moc zawsze poprawic bledy( sporo osob w klasie tak robilo)...gdy skonczylam, spytalam, czy moze byc olowkiem, a on na to wyjezdza z tekstem"No, jak cie nie stac na dlugopis..."OK, mnie stac, ale jakby powiedzial cos takiego komus, kogo naprawde nie stac...jakby sie to dziecko poczulo?Wscieklam sie, dostalam speeda i zaczelam poprawiac caly tekst zelem, a on uznal za stosowne komentowac to na cala klase:"Patrzcie, ale sie wsciekla...tak szybko pisze, ze sie zaraz kartka zapali...lepiej zadzwoncie na straz pozarna..."itepe. Buchacha, strasznie smieszne.

Potem ten sadysta, wiedzac, ze bartek jeszcze nie zdazyl rozwiazac tego badziewia, kazal mu je przeczytac. Krupnik(albo zurek-bartek to rzadko uzywana wobec niego forma) zaczerwienil sie, i stwierdzil, ze jeszcze nie ma. No to ten...lepiej nie bede pisac, o czym mysle, bo tego bloga czytaja nie tylko osoby, ktore powinny...powiedzial, ze poczekamy na niego. Zuras zrobil sie jeszcze bardziej czerwony i probowal rozwiazac zadanie, ale w kolko sie chyba mylil, bo rozwiazal po 10 minutach dopiero.Wtedy ksiadz kazal nam bic mu brawo...jedyna w klasie sie nie smialam i nie klaskalam, bo uwazam, ze to upokarzajace i naprawde moze sprawic przykrosc. Wtedy ten...ekhem, nic nie pisze, domyslcie sie, o jakie slowko mi chodzi...powiedzial " A teraz brawa dla pani ********* za ambicje" a gdy klasa zaczela znowu sie chichrac i klaskac, spojrzal na mnie zlosliwie. Podlec!

Opowiedzialam mamie cala sprawe i spytalam, czy moge nie chodzic na religie...mama wygladala na naprawde zmartwiona, gdy mi wyjasniala, ze jesli nie bede miala na swiadectwie oceny z religii, to nie bede mogla sie jej uczyc takze w gimnazjum, wiec nie przystapie do bierzmowania i nie wezme nawet slubu koscielnego...o nie, przez jednego buroka nie zaprzepaszcze calego zycia...nie, zrobie wszystko,zeby miec jeszcze szostke na koniec roku, zeby nie mial sie do czego przyczepic...



Popoludniu bylam u megg. Mial przyjsc takze damian , wiec przez chwile sie wahalam, przypominajac sobie swinstwo, jakie mi zrobil, ale w koncu postanowilam, ze zapomne o nim i sproboje z nim rozmawiac, jakby nigdy nic...

zanim przyszedl, puszczalysmy na fulla wioche imieniem Patrick Nuo i wrzeszczalysmy "1, 2,3,4...5 days!" skaczac po lozku siory magdy. Potem, gdy do drzwi zapukal damian, dziewczyny ukryly mnie w szafie, a same zachowywaly sie, jakbym byla dwa kilometry stad, nawet mnie zaczely obgadywac...fajnie bylo. Potem wyciagnely go do kuchni po sok, a ja wyskoczylam z szafy i siadlam normalnie na krzeselku. Gdy wrocil, spojrzal na mnie, nie odezwal sie slowem, ale nawet nie raczyl wejsc do pokoju, mimo dlugich namow dziewczyn. Nie chcial przebywac nawet ze mna w jednym pomieszczeniu, jakby to on mial miec do mnie o co pretensje. W kazdym razie, z calkiem milego popoludnia zrobil sie koszmar, aska z magda lataly od Damiana do mnie, probojac namowic do podania sobie reki...coz, jesli gosc mnie tak traktuje, to laski bez.W koncu sie zmylam do domu, bo mialam wrocic na szosta, a juz dochodzila...

Ogolnie dzionek oceniam jako beznadziejny, choc pierwsze pol godzinki u megg bylo spox...



spieszmy sie kochac koty...tak szybko odchadza 2005-02-21 19:03

jakie pikne sny mialam w nocy...najpierw snilo mi sie, ze jestem corka doktora Zywago(ogladalismy wczoraj rownoczesnie wersje z lat 60 i z 2002...jedna scena, przelaczamy, druga scena-przelaczamy...)i wyruszylam z nasza klasa do kopalnii Morii (to przez te idiotyczne zajawki "Druzyny Pierscienia" na TVN.moga ksiazke obrzydic...), i ze tam zaczely nas gonic orki (nie te istoty z fantasy...PRAWDZIWE, plywajace orki!), wiec nawialismy, ale wtedy zaczely nas scigac Hasacze(kto nie wie, co to jest, to niech zajrzy w linki), a potem bylo cos jeszcze bardziej pohasanego , ale nie pamietam...i, jak cos, to wcale nie zmyslam. Z niektorymi snami moglabym sie spokojnie udac do psychoanalityka.

na przystanku czekala na mnie przerazajaca wiadomosc: pewna osoba, ktorej wcale bysmy tu nie chcialy, czyta nasze blogi...uwazam sie za geniusza, poniewaz zamiast rozwazanego dlugo przeze mnie nicka Gunia wybralam postac historyczna. Dzieki temu baba jeszcze nie znalazla mego blogusia.

w szkolce na pierwszej lekcji byl tescik z przyry...megg, z ktora siadlam,postepujac wybitnie rozsadnie, zostawila sobie zeszycik na lawce, dzieki czemu przedyktowala mi pol sprawdzianu...spox, dzieki, magda.

co do siedzenia...juz dluzszy czas temu postanowilam sie rozsiasc z szyba, bo w kolko do mnie gada, ja sie z nia kloce, probujac ja uciszyc, a potem nauczyciele sie na mnie wsciekaja, bo nie wiem, co sie dzieje na lekcji...na dodatek, umowilam sie z megg, ze jak sie rozsiade z szyba, to siade z nia...z tego powodu pol klasy pozmienialo miesca, zebysmy mogly siasc razem (to zdanie jest nielogiczne, wiem doskonale). Ale ja wciaz nie moge sie zdobyc na odwage, i powiedziec szybie, ze stad spadam...dzis, gdy sie spoznila, siadlam z megg i myslalam, ze w koncu pojmie aluzje, ale ona zapomniala juz totalnie o awanturze, jaka mi w piatek zrobila...

mialam jej to dzis powiedziec, ale...umarl jej kot. Mial kilka miesiecy ...znalezli go martwego w kontenerze.A ona teraz ryczy, bo"Dopiero teraz zrozumiala, ze go kochala". Pamietam, ze nie chciala go nawet karmic, bo twierdzila, ze to kot jej ojca, a nie jej...i jak kladla go na kolanach, glaskala, a gdy w koncu zaczynal mruczec i mruzyl oczy, gwaltownie wstawala- uwazala, ze to zabawne, gdy spadal z przenikliwym mialkiem na podloge...i wciaz zmieniala mu imie:mial ich chyba 20, az w koncu przestal reagowac na jakiekolwiek i stal sie po prostu Kotem.

Patrzac na to wszystko dochodze do wniosku, ze dla Kota smierc byla wybawieniem...mysle, ze w kocim niebie nikt przenajmniej nim nie rzuca przez pokoj, by dowiedziec sie, jak daleko doleci.

Szyba stwierdzila, ze naprawila swoje winy i powiedziala nad jego trumna, ze go kocha. "Tak, na pewno sie ucieszyl"-powiedzialam. "Tez tak mysle"-padla odpowiedz.

Cholera, kto go zabil?! Pamietam, jak go nosilam na rekach, i jak mi usnal na kolanach...mial takie slicne, wielkie oczy...dobra, koncze temat, bo znowu sie porycze.

W kazdym razie nie mialam serca dobijac Szyby sprawa z lawka...



2005-02-20 18:21

dobra, pisze krotko: dalam nowy rozdzial o Lirael. Czytajcie i komentujcie, plisssssssssssssssssssssssssss...



2005-02-19 19:19

dzien jak dzien...szkoda marnowac czasu na opisywanie sprzatania, uganiania sie za kotem, bo trzeba go wyczesac, utopienia w kiblu dozownika od Brefa (mamy problem...utknal w rurze =/ ).

mama posyłała mnie dzis ze trzy razy do sklepu po jajka (sernik to naprawdę skomplikowane ciasto ). Raz poszłam do budki naprzeciwko naszego bloku...i wiecej tego bledu nie powtorze. Wrocilam do domu po ponad poł godziny, bo babka stojaca przede mna zamiast kupowac wdala sie ze sprzedawczynia w dyspute na temat gotowania rosolu...potem, gdy juz mialam kupic te upiorne jajka, baba wrocila sie od drzwi ,poprosila o kefir i zaczela sie rozwodzic nad pieknem polskiej kuchni(eeeeeeek?), z tego zeszlo na maklowicza(z dialogu wywnioskowalam, ze w pewnych kregach uchodzi za przystojniaka) i na calkowity brak wymagan wspolczesnych dziewczat...potem dowiedzialam sie o przypuszczanej ciazy sasiadki sprzedawczyni, a potem babka sobie poszla...a potem wrocila po zapalki...Boshe, ilez wycierpialam dla tych idiotycznych jaj!

gdy w koncu pasztet opuscil budke, pomyslalam, ze wlasnie dokonalam czynu paranormalnego i ujrzalam Szybe z przyszlosci.Kto wie, moze miedzy ziemniakami a pietruszka ukrywa sie tunel czasu...




balladyna, gadajace koty i wredna plotkara... 2005-02-18 18:01

chyba musze zaczac uwazac...podobno jakis nauczyciel znalazl bloga dziewczyny z naszej szkolki...a ze nie za duzo osob pisze u nas blogi, to moge sie modlic tylko, zeby to nie byl moj...od tej pory bede pisac o belfrach nieco mniej, tak na wszelki wypadek...

dzis pani powiedziala, jakie przedstawienie bedziemy robic...Balladyne! spox...strasznie chcialabym grac balladyne, ze wzgledu na wszystkie mordy, ktorych dokonala i na to, ze jest wlasciwie jedyna postacia z charakterem...no i ma ciemne wlosy:]. Ale nie dostane tej roli i bede miala szczescie, jesli zagram konia...bo moga mnie ustalic np.jednym z elfow...Boshe:ja jako Skierka...modlmy sie, zeby to dostala glucia...

wygrzebalam w szafce plytke ali Janosz (no comments...lubie ja) i slucham jej, ale oczywiscie plyta jest porysowana, tak ze szlag trafil najlepsiejsza piosenke...szkoda, Sklamalam jest takie sliczne...

mialam dzis ciezka rozmowe z szyba, ktora stwierdzila, ze zupelnie nie doceniam tego, co dla mnie robi...ona uwaza chyba, ze przyjazn polega na dawaniu drogich prezentow urodzinowych...no, alibo przeinaczania wszystkiego, co powiem i trabienia o tym po calej szkole...hmmmmmmmm...nastepnie,gdy stwierdzilam, ze wszystkich obgaduje,a potem, gdy sie dana osoba zjawi, zaczyna jej sie podlizywac, dowiedzialam sie, ze-trzymajcie siem-ona jest po prostu szczera!to mnie totalnie zwalilo z nog i juz sie nie odezwalam...

pisze kolejny rozdzial opowiadanka, teraz juz koncze opisy i skupiam sie na akcji...i gadajacych kotach...hehehe...


Komentuj(0)


17.04.2005 :: 15:00
2005-02-17 17:11

Kiedy staje przed nimi
w cieniu podejrzenia
jest jeszcze cały
z materii swiatła

eony jego włosów
spiete sa w pukiel
niewinnosci

po pierwszym pytaniu
policzki nabiegaja krwia

krew rozprowadzaja
narzedzia i interrogacja

żelazem trzcina
wolnym ogniem
okresla się granice
jego ciała

uderzenie w plecy
utrwala kręgosłup
miedzy kałuża a obłokiem

po kilku nocach
dzieło jest skonczone
skórzane gardło anioła
pełne jest lepkiej ugody

jakze piekna jest chwila
gdy pada na kolana
wcielony w winę
nasycony trescia

jezyk waha sie
miedzy wybitymi zebami
a wyznaniem

wieszaja go głowa w dół

z włosów anioła
sciekaja krople wosku
i tworza na podłodze
prosta przepowiednie

Z.Herbert"Przesluchania Aniola"

po raz pierwszy przeczytalam to, gdy z nudow przegladalam sypiacy sie tomik Herberta...zwrocil moja uwage tytul. Potem przeczytalam mnostwo jego wierszy, ale zaden juz mnie tak nie poruszyl...ludzie potrafia popelnic kazde swietokradztwo, by spelnic swoje zamiary.No, a przeciez to Jezuici stwierdzili "Cel uswieca srodki", wiec niczemu juz nie mozna sie dziwc.

...czasami czuje sie jak ten Aniol (nie jestem taka dobra i niewinna, znaczy sie, ale nie o to tu chodzi...): wydaje mi sie, ze ludzie postanowili mi udowodnic, ze jestem do niczego, glupia, wredna(fakt), pyskata...robia wszystko, zeby mnie osmieszyc, zdolowac, zmusic do poddania sie i przyznania do bezsensu mojego istnienia...a ja nie mam sily z tym walczyc...uzywaja rzeczy gorszych od zelaza i wyrafinowanych tortur...traktuja mnie jak nudnego kujona, powietrze lub przemadrzalego bachora...nikogo nie interesuje, zwlascza, gdy w poblizu jest ktos z tzw. "grupy trzymajacej wladze" czyli najfajniejszych osob w klasie...przekonalam sie o tym najbardziej bolesnie, gdy osoba, ktora mialam za przyjaciolke, urzadzila mala impreze i zaprosila na nia wlasnie dwie osoby z tej grupy: chodzila za nimi na dwoch lapkach, gadala tylko z nimi, a ja nosiam za nimi szklanki z sokiem i chipsy...*bo ja jestem taka dyzurna sluchaczka, ktorej mozna wygadac wszystkie zlosliwosci na temat dziewczyny, z ktora sie poklocilo...nawet szyba zaprzyjaznila sie ze mna tylko po to, by narzekac, jaka Dorota jest glupia, prymitywna i gruba...ludzie chca mnie tak totalnie pognebic, ze wysmiewaja nawet to, co umiem robic w miare dobrze:dzisiaj wysluchalam bardzo dlugiej mowy na temat tego, jakim beztalenciem plastycznym jestem. Autorka jej byla osoba, ktora rysuje tak, jak ja w drugiej klasie... juz nie mam sily z tym walczyc...



*nie mam pretensji do zadnej z was,ale do szyby, a okreslenie"grupa..." bynajmniej nie jest zlosliwe...po prostu w naszej klasie sa ludzie i ludzie, a na to wplywu nikt nie ma...





Przemily dzionek... 2005-02-16 19:23

Cholera czlowieka bierze, jak sie ma cos takiego! Najpierw burok (ksiadz, znaczy sie) wydarl sie na mnie, bo...zacznijmy od poczatku-zawsze w Wielkim Poscie mamy rekolekcje. Lubimy to, bo idziemy do kosciolka, gdzie mozna sie pochichrac w spokoju, zamiast ziewac na lekcji...ale tym razem mamy rekolekcje nie tylko w pon. wt. i sr., ale i w niedziele! Mamy sie zjawic w jego kosciele o 10, bo inazej dostaniemy jedynki. Taki drobiazg, ze wiekszosc klasy chodzi do innej parafii, a dwie dziewczyny przeprowadzily sie i do szkolki dojezdzaja z takich Grodkowic na przyklad. I w niedziele tez musza sie zjawic w Krakowie. Gdy to mu powiedzialam, wydarl sie na mnie, ze one mu tego nie mpowiedzialy, tylko ja, wiec to chyba ja mam jakis problem...jasne, ich to nie obchodzi, nie?gajke to szlag trafil, jak sie dowiedziala, ze nawet niedzieli nie bedzie miala wolnej od tego debila. Nadstawilam za nie karku i od dzis mam nauke, ze nie warto mowic cokolwiek komus, kto nie zna nawet podstaw ortografii :).

No a potem sprawa z Szyba...szkoda gadac. Takiej plotkary nigdy w zyciu nie widzialam...nic jej sie w nikim nie podoba- aga ma idiotyczna czapke, judyta za szerokie biodra, dorota celulitis na brzuchu(!), magda pryszcze i za dlugie zeby, aska sie glupio smieje...Boshe!i zawsze umie kazdego pocieszyc...mowie jej o sprawie z ksiedzem, a ona mi jedzie z tekstem., ze mam paskudne paznokcie...tylko ona jest idealna! a jak jej powiedzialam, ze gajka jakos nietypowo polaczyla kolory(bezowy sweterek i wystajace spod niego blekitne rekawy), na przerwie polazla do niej i powiedziala" Wiesz, aga mowila, ze masz paskudny ten sweter i wygladasz w n im debilsko"...znowu to samo, co wtedy, gdy polazla do Chrisa i stwierdzila, ze sie w nim na zaboj zakochalam, a tymczasem ja powiedzialam jej, ze czasem jest fajny...obrzydliwe!Jedyny zysk z tej "przyjazni" to natchnienie, jakie mi szyba daje, gdy mnie wkurzy. Ten wielsyk o snie i przebudzeniu to stad wlasnie...

Chyba sie od niej przesiade...juz i tak polowa nauczycieli ma do mnie pretensje, bo nie wiem, co sie dzieje na lekcji. No a jak mam wiedziec, jak mi w kolko jazgocze nad uchem i nie daje sie uciszyc?!

A
Komentuj(0)


17.04.2005 :: 14:59

2005-02-14 18:44

nienawidze walentynek, nienawidze walentynek, nienawidze walentynek...

jak sie moglam spodziewac, nic nie dostalam...i niech megg i aska nic mi tu nie gadaja, ze tez nie dostaly, bo one maja chlopakow i, wraz z nimi, gratis swiadomosc, ze jednak komus sie podobaja...

mialam dzisiaj cudowny dzien...brrrrrrrr!po powrocie ze szkoly poszlam do dentysty i moje zaby zostaly pozbawione jakichkolwiek zludzen na swoj temat...przykre. Babka mi rozbabrala trzonowca, zainkasowala sporo kasy i kazala sie zglosic 1 marca po plombe...1 marca pisze olimpiade...podwojnie zly dzien.

dostalam dzis za to spozniona kartke urodzinowa od cioci, ktora wloczy sie gdzies po swiecie.slodkie:Arab calujacy w pysk slicznego wielblada...a z tylu:"prawdziwych przyjaciol poznaje sie..po pysku...usmiechu na wszystkie chwile urodzinowo zyczy ciocia Ania".

a tutaj drobniutkie walentynki dla znajomych...

megg

aski

paulinki

anki

madelle

moe

pocahontas

dotyku aniola

no i...jak zapomnialam o kims, to jest dla niego







jest taki dzien... 2005-02-13 20:11

...ktorego nienawidze najbardziej na swiecie! Jest gorszy 23 grudnia, gdy wszyscy lataja w kolko z wrzaskiem wpadajac do wiader z plynem do podlog...jest gorszy od 1 wrzesnia, gdy mam przed soba dziesiec miesiecy siedzenia w lawce i kucia rzeczy, ktore nigdy mi sie nie przydadza...jest gorszy od wtorkow, gdy mamy 3 wuefy pod rzad i religie ze zidiocialym ksiedzem, ktory twierdzi , ze "do syta" pisze sie razem...jest gorszy od lekcji z kapciowa o gebie jak splesnialy kapec...mowie tu o-ta daaaaaaaaa!- WALENTYNKACH.

Szlag, jak ja ich nienawidze! To obrzydliwe, komercyjne swieto kultu coca-coli, chipsow i oglupiajacych pism dla nastolatek...i, na dodatek, nigdy nie dostaje walentynek...raz dostalam, ale teraz jej nadawca chodzi z moja eks-przyjaciolka i okazal sie podlym draniem, jak wiekszosc facetow...

ja marze o...nie iem, o czym. gdyby zyl naprawde, kochalabym Draco Malfoya...albo jakiegos nawiedzonego poete-cpuna, ktory pisywalby o mnie wiersze, nazywajac mnie "boska ksiezniczka nocy"...ale czy chlopak stworzony przez moja skrzywiuona wyobraznie, nawet, jesli by istnial, znioslby mnie i moje feministyczne poglady?watpie.

A
Komentuj(0)


 

[Layout by Zellas for Zellas-Layouts]



Księga płaczu

2024
maj
kwiecień
marzec
luty
styczeń
2023
grudzień
listopad
październik
wrzesień
sierpień
lipiec
czerwiec
maj
kwiecień
marzec
luty
styczeń
2022
grudzień
listopad
październik
wrzesień
sierpień
lipiec
czerwiec
maj
kwiecień
marzec
luty
styczeń
2021
grudzień
listopad
październik
wrzesień
sierpień
lipiec
czerwiec
maj
kwiecień
marzec
luty
styczeń
2020
grudzień
listopad
październik
wrzesień
sierpień
lipiec
czerwiec
maj
kwiecień
marzec
luty
styczeń
2019
grudzień
listopad
październik
wrzesień
sierpień
lipiec
czerwiec
maj
kwiecień
marzec
luty
styczeń
2018
grudzień
listopad
październik
wrzesień
sierpień
lipiec
czerwiec
maj
kwiecień
marzec
luty
styczeń
2017
grudzień
listopad
październik
wrzesień
sierpień
lipiec
czerwiec
maj
kwiecień
marzec
luty
styczeń
2016
grudzień
listopad
październik
wrzesień
sierpień
lipiec
czerwiec
maj
kwiecień
marzec
luty
styczeń
2015
grudzień
listopad
październik
wrzesień
sierpień
lipiec
czerwiec
maj
kwiecień
marzec
luty
styczeń
2014
grudzień
listopad
październik
wrzesień
sierpień
lipiec
czerwiec
maj
kwiecień
marzec
luty
styczeń
2013
grudzień
listopad
październik
wrzesień
sierpień
lipiec
czerwiec
maj
kwiecień
marzec
luty
styczeń
2012
grudzień
listopad
październik
wrzesień
sierpień
lipiec
czerwiec
maj
kwiecień
marzec
luty
styczeń
2011
grudzień
listopad
październik
wrzesień
sierpień
lipiec
czerwiec
maj
kwiecień
marzec
luty
styczeń
2010
grudzień
listopad
październik
wrzesień
sierpień
lipiec
czerwiec
maj
kwiecień
marzec
luty
styczeń
2009
grudzień
listopad
październik
wrzesień
sierpień
lipiec
czerwiec
maj
kwiecień
marzec
luty
styczeń
2008
grudzień
listopad
październik
wrzesień
sierpień
lipiec
czerwiec
maj
kwiecień
marzec
luty
styczeń
2007
grudzień
listopad
październik
wrzesień
sierpień
lipiec
czerwiec
maj
kwiecień
marzec
luty
styczeń
2006
grudzień
listopad
październik
wrzesień
sierpień
lipiec
czerwiec
maj
kwiecień
marzec
luty
styczeń
2005
grudzień
listopad
październik
wrzesień
sierpień
lipiec
czerwiec
maj
kwiecień


płaczę...nawet,gdy moje usta sie smieja...placze...nawet,gdy mysla,ze jestem szczesliwa...placze...bo nikt nie potrafi zrozumiec,czemu...

...aktorzy z tego żenujacego teatru łez...

Ancyk

madelle

beti

paola13

kuki12

moe

Ksiega snow

Hasacze(co to takiego?!)

...boromir...ludzie,to lepsiejsze od hasaczy!